Informacje > II Spływ Tytanów Wisłą - relacja

II Spływ Tytanów Wisłą - relacja

Pierwsza poważna impreza bieżącego sezonu za nami. W sobotę 16 grudnia odbył się spływ na dystansie 10 km, w którym wzięło udział 17 śmiałków z 4 klubów morsowych – Morsy Dębowa z Kędzierzyna-Koźla, Morsy na Koksie ze Zdzieszowic, Bydgoskie Morsy z …wiadomo skąd oraz gospodarze czyli KKM Kaloryfer. Nazwa Tytani sugeruje spływ męski – nic podobnego, wśród uczestników imprezy były trzy nieustraszone dziewczyny. Im należy się szczególny szacunek.
Spływ zwłaszcza dla naszych gości mógł być atrakcyjny, nie tylko ze względu na dystans i jego sportowo-wyczynowy charakter, ale również przez krajobraz widziany z poziomu Wisły. Pływacy wyruszyli z okolic toru kajakowego przy stopniu wodnym Kościuszko, by przez pewien czas płynąć z widokiem na Bielany z wieżami klasztoru Kamedułów, dalej z widokiem na zamek w Przegorzałach, klasztor Norbertanek w Salwatorze by wreszcie za kolejnym zakrętem ujrzeć upragniony Wawel, przy którym była meta spływu.
Wisła niosła znacznie więcej wody niż rok temu. Nurt był na tyle szybki, że pierwsi Tytani osiągnęli metę po niecałych 2 godzinach. Ciekawe, żaden nie skarżył się na mecie na zimno. Co prawda wszyscy płynęli w mokrych piankach, które znacząco ograniczają utratę ciepła, niemniej, spędzili w lodowatej wodzie nieco ponad dwie godziny. Wszyscy jednak byli mocno zmęczeni. Spływ miał charakter sportowo-towarzyski; ze względów bezpieczeństwa staraliśmy się, aby uczestnicy płynęli w zwartej grupie. To chyba nam się jednak nie udało. Tak jak wśród biegaczy tak i wśród pływaków zawsze znajdą się charty i turyści.
Nad bezpieczeństwem płynących czuwali – Ratownicy Krakowskiego WOPR, krakowska Policja Wodna oraz nasi niezawodni przyjaciele – wspaniali nurkowie z Klubu 5 Fal. Wzdłuż Wisły w gotowości stali ratownicy w karetce OPC Sp. z o.o. Sp. K. Pływakom towarzyszyli kajakarze, którzy zagadywali ich na wypadek, gdyby który chciał się zdrzemnąć.
Na uczestników spływu na bulwarze przy moście Grunwaldzkim oczekiwali nasi wspaniali klubowicze z poczęstunkiem. W namiotach zorganizowany był prawdziwy piknik – tradycyjna „meksykańska” grochówka a’la Piekło, kurczaki, kapuśniaczki, chleb ze smalcem, wszelakie ciasta, morsowe ciasteczka, gorąca herbata.
Po uroczystej dekoracji, wręczeniu medali i dyplomów impreza zakończyła się obiadem w restauracji na barce Arkadia.

W imieniu organizatora imprezy KKM Kaloryfer serdecznie dziękujemy uczestnikom, szczególnie naszym gościom za przyjazd, zaufanie i wspaniałe sportowe zachowanie w wodzie i na lądzie.
Dziękujemy wszystkim służbom, które zabezpieczały spływ - Ratownikom Krakowskiego WOPR, Krakowskiej Policji Wodnej, Ratownikom w karetce OPC Sp. z o.o. Sp. K, Nurkom z Klubu 5 Fal. Jesteście zawsze z nami, niezawodni i cierpliwie znosicie trudy naszych nietypowych przecież imprez.
Dziękujemy sponsorowi - firmie CAR-TECH JANEX – Wy też nie pierwszy raz jesteście z nami.
Dziękujemy wszystkim naszym klubowiczom za pomoc przy organizacji imprezy oraz za wspieranie płynących na starcie, na mostach i na mecie spływu. Szczególnie dziękujemy trójce tegorocznych klubowiczów, którzy byli i pomagali na miejscu od początku do końca. To właśnie przy takich imprezach okazuje się na kogo rzeczywiście można liczyć.

Post scriptum

Wśród tegorocznych Tytanów znalazł się taki, który chciał na poważnie popróbować się z Wisłą. Maciej Kogut, bo o nim mowa, powziął zamiar aby przepłynąć dystans spływu, tyle że pod prąd.
Wyruszyliśmy przed świtem. On w wodzie, ja w kajaku. Nurt rzeki okazał się silny, silniejszy niż zwykle. Kilometr postępu kosztował nas ponad pół godziny. Ciekawe, taka rzeka jak Wisła mimo, że płaska jak stół a miejscami rwie dziko jak jakaś rozwydrzona nastolatka, by znowu gdzie indziej płynąć dostojnie jak przystało na prawdziwą królową polskich rzek. Ponad 4 kilometry i dwie godziny trwała walka z nurtem rzeki. W okolicach wodociągu przeciągniętego nad Wisłą Maciek oddał rzece honor. Wisło, tym razem wygrałaś, ale miej się na baczności, Kurak tak łatwo nie odpuszcza.
Naszym zamiarem było dopłynięcie w okolice stopnia Kościuszko na godzinę 11.00, tak aby zdążyć na start II Spływu Tytanów. To już po pierwszym kilometrze okazało się nierealne, wobec tego chcieliśmy przynajmniej spotkać płynących na Wiśle. Niestety i to się nie udało. Maciek zawrócił i dopłynął do mety spływu przy Moście Grunwaldzkim. Pokonał dystans 8 km w czasie 3 godzin, w tym 4 km pod prąd.
Brawo Maćku, nie tylko za siłę fizyczną i hart ducha ale przede wszystkim za męską decyzję aby wracać. Znając Ciebie, właśnie to było najtrudniejsze we wczorajszym wariackim przedsięwzięciu.

Komentarze

Obrazek użytkownika dawid.marasek