Informacje > Mielno 2018 - relacja

Mielno 2018 - relacja

15 Jubileuszowy Międzynarodowy Zlot Morsów w Mielnie przeszedł do historii. Pięć tuzinów morsów z Krakowa wzięło udział w tej imprezie. Zlot to zaledwie cztery dni, ale gdy w niedzielę opuszczaliśmy hotel Albatros mieliśmy wrażenie jakby minęły co najmniej dwa tygodnie. Nie ma czasu na nudę.
W czwartek jak zwykle chillout po długiej nocnej podróży, powolny rozbieg, tradycyjna ryba w Unieściu i powitanie z morzem.
Piątek to pasmo sportowych sukcesów. Najpierw nieformalna ustawka na 8 kilometrowym odcinku Mielno – Unieście i z powrotem. W płetwach, piankach i z bojkami naparzali się nasi pływacy z kolegami i koleżankami z innych klubów. Wszyscy byli świetni ale wygrał jak zwykle Kogut. Znowu chciał płynąć pod prąd, ale mu powiedziałem, że w morzu tak się nie da. Po południu braliśmy udział w klubowym biegu na dystansie 2,5 km po plaży. W tej imprezie liczyła się klasyfikacja klubowa. Dzięki Magdzie udało nam się zmobilizować kilkunastu biegaczy. Najszybszych dziesięciu wybiegało I miejsce na osiem sklasyfikowanych klubów, tuż przed klubem morsujących biegaczy ze Strzegomia. W grupie na szczególne oklaski zasługują – Paweł Piekło (9 miejsce) biegnący w górskich kandaharach, bo właśnie przecież wrócił z gór, Michał Naworyta (8 miejsce) – najmłodszy w zwycięskiej dziesiątce oraz Maciej Kogut (7 miejsce), który przecież dopiero co ukończył 8 km rajd po Bałtyku oraz Kamila Krysa-Kosztyła (6) – najszybsza foczka w naszej drużynie. Gratulacje! Pamiętajcie jednak, że za rok musimy obronić ten tytuł.
W trakcie pobytu w Mielnie do wody weszły nasze drobiazgi – Milenka, Alicja i Hania ale takiego pierwszego wejścia z pompą jakie miały nasze dziewczyny - Agnieszka i Basia to nie miał dotąd nikt. Były fanfary, szpaler honorowy, scena, flesze, wywiady. Po raz kolejny potwierdziło się, że w Mielnie do wody wchodzą nawet najbardziej zatwardziałe zmarzluchy. Coś ich ciągnie do tej wody.
Sobotnie przedpołudnie miało charakter roboczy. Wysłuchaliśmy trzech wykładów na temat wpływu morsowania na zdrowie. W trakcie wykładu dr Anety Teległów nazwa naszego klubu nie schodziła praktycznie z ekranu, bo jak wiecie, od lat występujemy w charakterze królików doświadczalnych dla krakowskiej AWF. Byliśmy bardzo dumni.
Po naukowcach na scenie prezentowały się kluby. Spośród setek klubów morsowych, które zjechały do Mielna z całej Polski, tylko 5 odważyło się opowiedzieć o swojej działalności. Chyba nie trzeba Wam mówić, który czerwony klub znalazł się wśród tych pięciu?
Sobota to również zawody sportowe, w tym bieg indywidualny na 5 km. Tym razem obok starych biegowych wyjadaczy talent objawił młody Kurak, który podobnie jak ojciec też nie biega. Jeśli on tak biega w czasie gdy nie biega, to jak będzie biegał jak zacznie w końcu biegać? Zacznij biegać Gerard, bo liczymy na Ciebie w przyszłym roku.
Sobotni wieczór to tradycyjnie bal. Wyjątkowo wystąpiliśmy w ubrankach w biało-czarne ciapki. Nic z balu nie pamiętam. Nie udało mi się też niczego dowiedzieć od uczestników.
Zlot zwieńczył tradycyjny pochód i kąpiel w niedzielne południe. Do wody weszło ok. 3200 foczek i morsów. To kolejny nieformalny rekord świata.
Następny zlot za rok, ale nasze przygotowania zaczną się już w czerwcu, aby we wrześniu ogłosić nabór. Miejcie oczy i uszy otwarte. Warto.

PS. Nasz tak liczny udział w zlocie, szczególnie w naszym ulubionym hotelu SPA Albatros, nie byłby możliwy, gdyby nie jedna osoba, dlatego serdecznie polecam – bądźcie zawsze mili dla Małgosi!